Jak smakuje Indonezja?

Od pewnego czasu mam zwyczaj przywożenia z podróży książek kucharskich –  im bardziej lokalna, tym lepiej. Zdarza mi się nawet kupować je w oryginale i tłumaczyć na bieżąco w domu, chociaż to w dużej mierze zależy od języka, w którym są napisane. Oczywiście najwygodniejsze dla mnie są takie, które napisane są w choć trochę znanym mi języku, ale nie zawsze ma się ten komfort. W każdym razie uwielbiam eksperymentować w kuchni i nie przeszkadza mi nawet fakt, że zupełnie nie mam na to czasu. Mogę zapewnić, że curry gotowane w środku nocy nie odbiega smakiem od takiego robionego za dnia. Czasem jest nawet lepsze, bo jednocześnie robię kilka innych rzeczy i zdarza mi się zapomnieć o tym, co się dzieje w kuchni. Często wtedy smaki zdążą się przegryźć i całość smakuje o niebo lepiej. W teorii, bo w praktyce równie często coś się spali albo rozgotuje tak, że przypomina bardziej Gerbera niż obiad. No cóż…

Lecąc do Indonezji nie mogłam doczekać się tamtejszego jedzenia. W końcu nie bez przyczyny w XVI wieku Holendrzy zabijali się o tamtejsze przyprawy (głównie pieprz), a port w Batawii (dzisiejsza Dżakarta), był jednym z kluczowych lokalizacji dla Holenderskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej.  Co prawda od upadku kompanii minęło ponad dwieście lat, ale patrząc na dzisiejszą Indonezję ma się wrażenie, że czas stanął w miejscu. Większość wysp wciąż utrzymuje się z rolnictwa, a stosowane metody uprawy do najnowocześniejszych nie należą. Wiecie ile można zrobić z kawałka drewna palmowego i wysuszonej łupiny kokosa? Wszystko.
W Indonezji uprawia się głównie ryż, czemu sprzyja tamtejszy klimat – wysokie temperatury oraz duża wilgotność powietrza pozwalają na zbiory 3-4 razy do roku. Nic więc dziwnego, że ryż uprawia tam prawie każdy (często na potrzeby własnej rodziny) i to właśnie ryż jest głównym składnikiem Indonezyjskich potraw.


Tarasy ryżowe Tegalalang, Bali

Ryż po ok. 2 miesiącach od zasadzeniu na polu

Dojrzały ryż, tuz przez zbiorami

Oprócz ryżu w Indonezji uprawa się przede wszystkim kakao, kawę, herbatę oraz przeróżne przyprawy: chilli, pieprz, kurkumę, trawę cytrynową, gałkę muszkatołową, goździki, kolendrę, imbir. Zwłaszcza z kawą jest ciekawie, bo nawet ta najtańsza jest przepyszna – za taką jakość trzeba w Polsce trochę zapłacić, a tam wszystko jest na wyciągnięcie ręki. Dla mnie bomba!

Kawa prażona w tradycyjny sposób


Kurkuma


Kakao


Kuchnia indonezyjska jest uważana za jedną z najbardziej różnorodnych kuchni świata, ale trzeba rozróżnić tutaj dwie rzeczy. Czym innym jest indonezyjska sztuka kulinarna, której potraw można spróbować w dobrych restauracjach, a czym innym jest to, co Indonezyjczycy faktycznie jedzą. W pierwszym przypadku można się natknąć na naprawdę ciekawe smaki – zwłaszcza, że uprawia się tam sporo przypraw, które w Polsce są trudno dostępne, takich jak galangal czy kencur. I tę opcję kulinarną polecam, zwłaszcza dla tych, którzy tak jak ja lubią kuchenne eksperymenty. Jeśli natomiast chodzi o to, co tak naprawę jedzą miejscowi to jest zupełnie inna para kaloszy. Nie zapominajmy, że Indonezja jest krajem stosunkowo biednym i dostępność różnych produktów spożywczych dla przeciętnego Indonezyjczyka jest raczej ograniczona. Posiłki, zwłaszcza na wsi, to tak naprawę kombinacja kilku prostych składników: ryżu, jajek, fasolki szparagowej, marchewki, czosnku i chilli. Zmieniają się tylko proporcje składników i forma, w jakiej są podane: smażone, gotowane albo jako zupa. I tak w kółko. Po kilku dniach takiej diety na widok hasła Nasi Goreng (ryż smażony z warzywami) automatycznie szłam w innym kierunku J

Warto natomiast zwrócić uwagę na coś innego – w Indonezji dostępne są ogromne ilości owoców, więc za śmieszne pieniądze można kupić świeże soki owocowe, często w formie koktajlu na bazie mleka kokosowego. Bajka. Trzeba tylko uważać, bo nie wszyscy sprzedawcy dbają o higienę i można się nieźle zatruć. Na szczęście leki na dolegliwości pokarmowe też są śmiesznie tanie J

Ryż smażony z jakiem i porem. Do większości indonezyjskich potraw podaje się widelec i łyżkę, przez cały pobyt na Bali nie spotkaliśmy się z nożem.

Mie Goreng - ryż smażony z warzywami. Danie bez ryżu się nie liczy, więc wszystko podaje się z chrupkami ryżowymi.


Dania często są podawane na talerzach z drzewa palmowego. Obok obowiązkowe soki - z papai i ananasa.


Wszechobecne kokosy -  można je kupić wraz ze słomką  za 5 000 - 10 000 rupii (ok. 2 złotych)


Stoisko z owocami, Kuta, Lombok

Tak jak pisałam [tutaj], Indonezja potrafi zaskakiwać na przeróżne sposoby, warto przekonać się na własnej skórze. Moje doświadczenia z tamtejszą kuchnią pochodzą z dwóch wysp: Bali i Lomboku. Jestem niesamowicie ciekawa, czy przekłada się to też na resztę kraju, więc jeśli ktoś miał do czynienia z innymi wyspami to chętnie poczytam!



Komentarze

Popularne posty